W cyklu portretującym średniowiecznych zbójcerzy nie mogło zabraknąć Bartosza Wezenborga. Postać to niezwykła, nawet jak na realia owej niezwykłej epoki, w której przyszło mu żyć. Bartosz z szacunkiem opisywany przez mu współczesnych z czasem zaczął popadać w niełaskę. W rezultacie mamy do czynienia z dwoma biografiami — z jednej strony to idealny, cnotliwy rycerz, z drugiej zaś — owładnięty chciwością przestępca. Kim w rzeczywistości był Bartosz Wezenborg, czy uda nam się tego dowiedzieć?
Bartosz Wezenborg pojawił się w źródłach w 1369 roku. Otrzymał wtedy od Kazimierza Wielkiego wielkopolskie miasto Koźminek wraz z czterema wsiami. Nadanie to otrzymał w zamian za „wierną służbę” (KDW t. III 1618). Żeby domyślić się, na czym owa „wierna służba” polegała, musimy wrócić na chwilę do burzliwego życia innego zbójcerza, znanego nam już Maćka Borkowica.
Przypomnijmy, że Borkowic, w latach 1348–1352 był starostą poznańskim oraz przywódcą konfederacji wielkopolskiej. Jego dość burzliwa kariera polityczna zakończyła się dramatycznie. Został uwięziony i skazany na śmierć głodową przez Kazimierza Wielkiego. Zmarł w roku 1360. Zdaniem Tadeusza Poklewskiego-Koziełła po śmierci Maćka Borkowica, król oddał jego ziemie Bartoszowi Wezenborgowi, by ten uzupełnił system fortyfikacji na granicy śląskiej.
Kazimierz Wielki zmarł w roku 1370. Rządy w Polsce rozpoczął Ludwik Węgierski. Bartosz Wezenborg wiernie służył nowemu władcy. Dzięki wstawiennictwu sąsiada, Władysława Opolczyka, w roku 1372 otrzymał Odolanów. W 1374 roku, wraz ze swoim kuzynem, Bartoszem Sokołowski został mianowany starostą kujawskim.
W tym samym roku Bartosz wystąpił przeciwko księciu gniewkowskiemu Władysławowi Białemu, który rościł sobie pretensje do polskiej korony. Bartosz razem z Sędziwojem z Szubina oraz księciem szczecińskim Kazimierzem dowodził armią, która miała spacyfikować kłopotliwego księcia.
Tymczasem 14 kwietnia 1375 roku Bartosz Wezenborg wraz z innymi dostojnikami przysięgali uroczyście w Brnie, że doprowadzą do małżeństwa i zalegalizowania związku między Marią, córką Ludwika i Zygmuntem Luksemburskim.
Wiosną 1376 rozpoczęło się oblężenie Złotorii, zamku, w którym schronienie znalazł Władysław Biały. Książę z powodzeniem odpierał ataki liczniejszego przeciwnika. Wobec przedłużającego się oblężenia, z inicjatywy Bartosza obie strony zasiadły do rokowań. Wkrótce ogłoszono dwutygodniowe zawieszenie broni. Władysław Biały do czasu zawarcia ugody z królem Ludwikiem przekazał zamek w ręce Bartosza Wezenborga. Gdyby zaś nie doszło do porozumienia, Bartosz zobowiązał się oddać zamek Władysławowi Białemu!
Gdy armia Władysława Białego oddawała zamek, ten wyzwał na pojedynek Bartosza Wezenborga. Janko z Czarnkowa pisał:
Wychodząc z zamku, książę zażądał, aby Bartosz skruszył z nim kopię; ten na to się zgodził, i oto książę ze swoją kopią przeciwko Bartoszowi, a Bartosz przeciwko księciu, rozpędziwszy konie, z wielką siłą rzucili się jeden na drugiego, i książę dostał od Bartosza w prawe ramię dosyć poważną ranę. Następnie książę Biały udał się do Węgier, do Ludwika, króla węgierskiego i polskiego, zaopatrzony w dostateczne środki na drogę przez Bartosza i brata jego, drugiego Bartosza.
Imponujące rycerskimi przymiotami zachowanie Bartosza chyba nie przypadło do gustu Ludwikowi Węgierskiemu. W końcu musiał wypłacić Władysławowi Białemu 10 tysięcy florenów. Kariera naszego bohatera załamała się gwałtownie. Król odebrał mu starostwo kujawskie. Trudno orzec z jakich przyczyn Bartosz popadł w niełaskę. Być może za sprawą intryg potężnego Władysława Opolczyka, który nie chciał tolerować w swoim otoczeniu nienasyconych ambicji Bartosza. Wiemy bowiem, że Bartosz sprzeciwił się mianowaniu Domarata z Pierzchna starostą wielkopolskim. Być może źródłem konfliktu były pieniądze. Bartosz z Wezenborga i Bartosz z Sokołowa z tytułu pełnionego urzędu płacili do królewskiego skarbca osiemset grzywien. Ich następca, Piotr (Pietrasz) Małocha zobowiązał się zapłacić aż 2000 grzywien!
Janko z Czarnkowa, polityczny przeciwnik Ludwika Węgierskiego wysmażył przy tej okazji Bartoszowi niezłą laurkę:
Przedtem ziemią tą rządzili pomyślnie przez trzy lata Bartosz z Sokołowa i Bartosz z Wejsemburga, stryj i synowiec, obaj dzielni rycerze, zacni i uczciwi, mężni obrońcy ziemi, gorliwi miłośnicy porządku i pokoju, a surowi prześladowcy łupieżców i złodziejów…
W każdym razie w odebranie Bartoszowi urzędu musiał być jakoś zamieszany Władysław Opolczyk, skoro w roku 1377 Bartosz spustoszył jego majątek w Gorzowie na Śląsku.
Rozbójnik
W 1379 roku Bartosz złupił i pojmał 58 (KDW, III, 1779) rycerzy francuskich, którzy wracali od rycerzy Zakonu Krzyżackiego po odwołanej wyprawie do Prus. Do tego niesłychanego wydarzenia doszło prawdopodobnie w pobliżu zamku w Koźminie. O tym incydencie nie wspomina przychylny Bartoszowi Janko z Czarnkowa, rozpisuje się za to zgorszony owym czynem Jan Długosz.
To za sprawą pojmania i uwięzienia francuskich rycerzy do Bartosza przypięto łatkę niecnoty i rozbójnika. Czy słusznie?
Tadeusz Poklewski-Koziełł powołując się na ustalenia Wernera Paraviciniego, napisał, że powodem napaści był fakt, że Karol V, król Francji, był winien Bartoszowi sporą sumę pieniędzy, której nijak nie mógł odzyskać.
Koniec końców, francuscy rycerze pożyczyli pieniądze od Wielkiego Mistrza, Winrycha von Kniprode. Okup był olbrzymi — 27 tysięcy florenów. Wielki Mistrz pieniądze pożyczył, ale w uroczystym piśmie zażądał zwrotu wyłożonego okupu od Ludwika Węgierskiego.
Jak pamiętamy Bartosz już podpadł Ludwikowi Węgierskiemu. Król wydał swoim starostom rozkaz zdobycia posiadłości Bartosza — Odolanowa. We wrześniu 1381 roku wyprawę przeciwko Bartoszowi przedsięwzięli polscy dostojnicy. Przyparty do muru Bartosz nie miał wyjścia, zgodził się na surową karę. Włości Bartosza wyceniono na dwadzieścia tysięcy florenów. Bartosz miał osiąść w Koźminie, a jego pozostałe dobra miały zostać sprzedane królowi za cenę pomniejszoną o ów „francuski” okup. Janko z Czarnkowa wspomina, że wynosił on 18 tysięcy florenów.
To nie zadowoliło Ludwika Węgierskiego. Król chciał odzyskać pieniądze, które zwrócić Wielkiemu Mistrzowi — wspomniane już, okrągłe 27 tysięcy florenów.
Jak się później okazało, przygoda z francuskimi rycerzami nie popsuła relacji Bartosza z Zakonem.
We wrześniu 1382 roku Ludwik Węgierski wysłał przeciwko Bartoszowi wojska dowodzone przez Zygmunta Luksemburskiego, które po kolei zajmowały jego zamki: Koźmin, Nabyszyce, Koźminek. Bartosz mógł liczyć tylko na cud. Gdy Zygmunt Luksemburski stanął wreszcie przed Odolanowem, doszła do niego wiadomość o śmierci Ludwika Węgierskiego. Zygmunt w pośpiechu opuścił Wielkopolskę, a rozprawienie się z krnąbrnym rycerzem zlecił polskim seniorom. Na szczęście dla Bartosza ci nawet nie kiwnęli palcem.
Śmierć Ludwika Węgierskiego jeszcze bardziej zagmatwała polityczną polityczną sytuację w kraju. Siemowit IV, książę mazowiecki rozpoczął starania o polski tron. Poróżniony z Andegawenami Bartosz znalazł się wreszcie w obozie jego zwolenników. W grudniu 1382 roku rozpoczęła się kolejna, która to już, wojna domowa.
W księżycową, jasną noc z 18 na 19 grudnia 1382 roku wojska Bartosza przystąpiły do oblężenia Kalisza. Gdy wspięli się na mury świdrem i piłą próbowali przedziurawić furtę od bramy. Przyłapał ich wtedy zamkowy piekarz, który uderzeniem siekiery zgiął i zablokował piłę, a następnie wezwał pomoc. Wojska Bartosza uciekły niemal bez walki.
W ciągu dwóch kolejnych lat Bartosz na czele armii złożonej z około 1500 ludzi przemierzał Wielkopolskę.
Szczególnie ciekawy przebieg miało oblężenie Pyzdr w styczniu 1383 r. Wtedy to po raz pierwszy na ziemiach polskich użyto broni palnej. Oto wystrzelona ze spiżowej piszczeli kula przebiła bramę i trafiła prosto w Mikołaja, plebana z Biechowa. Ciekawski Mikołaj rażony kulą, padł na miejscu trupem.
Bartosz od 19 czerwca do 14 sierpnia 1383 r. oblegał Kalisz wraz z siłami Siemowita IV.
Gdybyśmy opierali się wyłącznie na oszczędnym przekazie Janka z Czarnkowa manewry Bartosza Wezenborga nie przyniosły jakiś dramatycznych szkód. Widać Władysław Jagiełło miał więcej rozeznania, ponieważ uznał Bartosza za winnego spustoszenia Wielkopolski i uwięził, ten jednak zbiegł na Śląsk.
Bartosz uznał zwierzchnictwo Jagiełły dopiero po roku 1384, po rezygnacji Siemowita z praw do korony. Wkrótce potem stał się współpracownikiem nowego króla.
Przywrócony do łask Bartosz w 1387 roku został wojewodą poznańskim.
Ostatnią wzmiankę na temat politycznej działalności Bartosza znajdujemy w roku 1393. Nasz bo wówczas razem z arcybiskupem gnieźnieńskim Janem Kropidło oraz wojewodą krakowskim Spytkiem z Melszyna do Torunia, by prowadzić z Krzyżakami rokowania pokojowe.
Spotkanie przebiegało w napiętej atmosferze. Już pierwszego dnia negocjacji, 19 kwietnia, Polacy gwałtownie oskarżyli Wielkiego Mistrza o oczernianie Władysława Jagiełły. Zaskoczeni przebiegiem negocjacji Krzyżacy musieli zawiesić rozmowy. Następnego dnia przystąpili do kontrataku, domagając się wydania przez Jagiełłę wszystkich chrześcijańskich jeńców. Krzyżacy nie wysuwali przy tym żadnych żądań pod adresem polskiej strony. Taktyka mające na celu podzielenie Polaków i Litwinów okazała się skuteczna. Polscy dyplomaci zerwali rozmowy.
Władysław Jagiełło wystarał się u Wielkiego Mistrza kolejnego spotkania. Tym razem miało do niego dojść w połowie drogi między Toruniem a Raciążem. 21 kwietnia 1393 roku na posłów krzyżackich czekali Bartosz Wezenborg, Spytek z Melszyna oraz książę Świdrygiełło. Bezskutecznie. Krzyżacy, gdy tylko zorientowali się, że polskiej stronie chodzi o wytyczenie granic i zawarcie pokoju — odjechali.
Bartosz Wezenborg zmarł dwa miesiące później.
Tajemniczy baron de Loissellench
Wielu historyków utożsamia Bartosza Wezenborg z baronem de Loissellench, bohaterem powieści Le Petit Jehan de Saintré autorstwa Antoine de la Sale. Jakim sposobem nasz rycerz znalazł się w piętnastowiecznej powieści dworskiej?
Historycy identyfikują barona de Loissellench z Bartoszem Wezenborgiem (który ich zdaniem, w latach 70. XIV miał przebywać na służbie u króla Francji) na podstawie szczegółowego i dokładnego opisu tarczy herbowej. Czy ów opis to wystarczający dowód, by Bartosza Wezenbogra utożsamić z powieściowym baronem de Loissellench?
Książkowy pan de Loissellend przybył do Paryża w towarzystwie baronów: Nulz, Morge, Endach oraz herolda Brunszwika. Nasz bohater, któremu w głowie rozbrzmiewały przede wszystkim rycerskie przygody, zatrzymał się na dworza króla Francji podczas pielgrzymki do Composteli. Na ręce i nodze nosił połączone łańcuchem złote obręcze, które ślubował nosić przez pięć lat, o ile nie zostanie pokonany w pojedynku.
Jak twierdzi Agata Sobczyk, fabuła powieści Antoine de la Sale nie odpowiada znanym faktom z życia Jeana de Saintré. Tym trudniej doszukiwać się podobieństw w postaciach drugoplanowych.
Istnieje także poważny problem chronologiczny, z którym musimy sobie poradzić. Jean de Saintré żył w latach 1320-1368. Antoine de la Sale żył w latach 1386-1460/61. Interesujące nas dzieło napisał w roku 1456. Szacuje się, że Bartosz przebywał na francuskim dworze w latach 70. XIV wieku. Czy jego wizyta aż tak mocno utkwiła w pamięci Francuzów, aby de la Sale uwiecznił go na kartach swojej powieści?
Jeśli tak, logicznym wydaje się, że de la Sale powinien opisać naszego rycerza jakimiś charakterystycznymi cechami, które zostałyby zapamiętane przez świadków jego obecności. Niestety, próżno ich szukać.
Opis Barona de Loissellench jest dość powierzchowny, pozbawiony konkretów. Cechy, którymi opisano naszego bohatera, każą wręcz twierdzić, że chodzi tutaj nie o opis konkretnej osoby, lecz literacką figurę egzotycznego przybysza, „Polaka”, który ma nadać literackiej fikcji światowy sznyt.
Z opisu wynika, że de Loissellench jest odważny i dzielny. To mężczyzna wysoki, olbrzymi wręcz. Inne cechy, które go charakteryzują to zapalczywość i pewna afektywność postępowania. Na przykład, w jednej ze scen rozdaje damom dworu diamenty i rubiny oprawione w złoto. W innej scenie doznawszy porażki, nie jest w stanie wydukać ani słowa.
De la Sale co krok przypomina, że de Loissellench „jest Polakiem”. Czy idą za tym jakieś konkrety? Niestety, nie. Baron de Loissellench opowiada na uczcie o polskich zwyczajach. Jakich? Tego już się nie dowiemy. Na uczcie serwuje polskie posiłki. Jakie? Nie wiadomo.
Wiadomo natomiast, że de Loissellench nie zna języka francuskiego. Ciągle prosi o pomoc znającego ten język heroda Brunszwika.
Wypominanie nieznajomości języka występuje niemal tak często, jak informowanie czytelnika, że de Loissellench jest Polakiem. Dzieje się tak nie bez przyczyny. Agata Sobczyk szczegółowo analizując dzieło Antoine de la Sale, twierdzi, że jest to świadomy zabieg literacki mający stworzyć wyobrażenie bohatera, który należy co prawda do świata rycerzy, ale jest „nietutejszy”, „obcy”.
Antoine de La Sale pisząc swoje dzieło, skorzystał z herbarzy. Wyliczając uczestników wyprawy przeciwko „Saracenom” w Prusach, przez całe strony zabawia czytelnika opisami herbów. Herb Wezenborga znalazł się w słynnym herbarzu Gerle stworzonym między latami 1370 a 1395. (Armorial de Gelre Folio 53r Baris v. Desenberch). Czy stąd właśnie zaczerpnął herb Wezenborga?
Czy powyższe wywody udowadniają, że Wezenborg nie był pierwowzorem literackiego barona de Loissellench? Oczywiście, że nie.
Wróćmy do ustaleń Heleny Polaczkówny. Jej zdaniem Vesenberch (Desenberch) w wymowie niewiele różni się od Loissellench. Jednak w pierwowzorze barona de Loissellench widziała, owszem Wezenborga, ale nie bohatera naszej opowieści, lecz jego syna — także Bartosza.
Zwróćmy bowiem uwagę na motyw podróży barona de Loissellench. Jest to w istocie pielgrzymka do Composteli, do grobu św. Jakuba — patrona rycerzy. Bartosz Wezenborg nie zasłynął szczególną pobożnością — nie znalazłem informacji o jakiejś fundacji. Co więcej, w swoim burzliwym życiu skupił się raczej na pomnażaniu dóbr doczesnych. Piastowane urzędy i czasy, w których przyszło mu żyć, również nie sprzyjały długiej i niebezpiecznej pielgrzymce.
Natomiast jego potomek — Bartosz miał pewien powód, by w pokorze odbyć drogę do Composteli. Wiemy, że w roku 1419 został obłożony papieską klątwą na rabunek na klerykach z Ponieca (KDW V, 293). Młodszy Bartosz Wezenborg pojawia się w dokumentach dopiero w 1427 roku i prowadzi już cnotliwe i przykładne życie.
Być może to właśnie Bartosz młodszy, nie ojciec, udał się w pielgrzymkę do Composteli. Być może to syn Bartosza Wezenborga jest pierwowzorem tajemniczego pana de Loissellench?
Post scriptum
Wiele pytań budzi pochodzenie Bartosza. Wiadomo, że wywodził się ze Śląska. Jego ojcem był Peregryn. Familia Wezenborga związała się z dworem Henryka Brodatego. Czy jego bezpośrednim przodkiem był dzielny Peregryn, który zasłaniając własnym ciałem Henryka Brodatego uratował go przed śmiercią podczas „zbrodni w Gąsawie”?
Uwaga:
Jeśli w powyższym tekście znaleziono błąd lub omyłkę, daj mi znać michal@manowce.com. Poszukuję także dobrej jakości skanu Herbarza Gerle, Folio 53r, gdzie umieszczono herb Wezenborga.
Podczas pisania tego tekstu korzystałem między innymi z:
Agata Sobczyk, Polski rycerz we francuskiej powieści (Antoine de La Sale, Jehan de Saintre), w: Wielkopolska – Polska – Europa: studia dedykowane pamięci Alicji Karłowskiej-Kamzowej, Poznań, 2006
Helena Polaczkówna, Ród Wezenborgów w Polsce i jego pierwotne gniazdo, Kraków, 925.
Stanisław Kozierowski, Obce rycerstwo w Wielkopolsce w XII-XVI wieku, Poznań 1929.
Dariusz Piwowarczyk, Król, honor i kariera – dzieje Bartosza Wezenborga, w: Poczet rycerzy polskich XIV i XV wieku, Warszawa 2004.
Tadeusz Poklewski-Koziełł, Bartosz Wezenborg – możny rycerz wielkopolski, który nie umiał negocjować (druga połowa XIV wieku), w: Studia o zamkach średniowiecznych, Warszawa 2012
Kopie pieczęci rodu Wezenborg za Paul Pfotenhauer, Die Schlesischen Siegel von 1250 bis 1300 beziehentlich 1327: im Namen des Vereins für Geschichte und Alterthum Schlesiens.
Rękopis dzieła Antoine de la Sale http://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b6001339w
Informacje o Bartoszu z „Roczników” Długosza: https://dlugosz.polona.pl/pl/roczniki/jana-dlugosza-roczniki-czyli-kroniki-slawnego-krolestwa/2381
Ilustracja Jean de Saintré.