Jeśli coś wybija się ponad monotonię kujawskiego krajobrazu z miejsca zasługuje na uwagę. Jeśli jest to ponad stuletni zabytek to wypada przyjrzeć mu się bliżej. No ale jeśli to jest osierocony, zaniedbany wiatrak trzeba obejrzeć go czym prędzej. Tak, jak z ginącymi gatunkami zwierząt. Następna okazja może się nie powtórzyć.
Bardzo denerwująca sytuacja. Stoję przed zabytkiem i prawie nic o nim nie wiem. Na kujawskiej wsi to sytuacja nienowa, pełno tu takich osieroconych znalezisk, ale ciągle denerwująca. Oto we wsi Kobylniki, niedaleko Kruszwicy znajdują się pozostałości metalowego wiatraka, chociaż bardziej trafne byłoby określenie „pompy wiatrowej”.
Stalowa konstrukcja jakimś cudem uniknęła zainteresowania złomiarzy i innych kombinatorów. Drży, zgrzyta i skrzypi, ale stoi całkiem pewnie osadzona w ceglanym fundamencie.
Stoi tak pewnie już ponad 100 lat, bo udało mi się odszukać ją na mapie z 1911r. Zaznaczyłem ją niebieskim kółkiem.
Mapa na której zaznaczono symbol „windmotor” to popularny Messtischblatt. Arkusz w pełnej rozdzielczości można obejrzeć na stronie http://mapy.amzp.pl/. Wiatrak służył długo. Był używany jeszcze po wojnie. Z tego co mi wiadomo do lat 50. – 60. tłoczył wodę z Noteci w poidła dla krów, które pasły się na pobliskiej łące. To właściwie wszystko, co wiem na temat wiatraka w Kobylnikach. Ma ponad sto lat na karku, stoi i marnieje.
Jak mógł wyglądać w czasach swojej świetności? Na pierwszy rzut oka kojarzy się pompami wodnymi, charakterystycznymi dla krajobrazu rodem z westernów. Ale chyba nie trzeba sięgać aż tak daleko. Oto zdjęcie z lat 20. ubiegłego stulecia pochodzące z niedalekiego Kościelca Kujawskiego. Fotografię odszukałem na stronie fotopolska.eu. Źródła brak.
Wiatrak z Kobylnik jest zdecydowanie godny zainteresowania. Pewnie z jego szczytu (nie radzę wchodzić!) rozciąga się ładna panorama. Wciąż bardzo dobrze widać zachowane ozdoby i mechanizm urządzenia.
Czas znacznie gorzej obszedł się ze studnią (?) oraz ceglanymi fundamentami.
Można by tak przez długi czas wymieniać co się jeszcze trzyma, a czego już nie da się uratować, gdyby nie to, że pełna rewolucyjnego zapału przymaszerowała tak zwana „głębsza refleksja”.
Taki wiatrak, mimo że nadawałby się nawet na zabytek (ale do rejestru zabytków wpisany nie jest, sprawdzałem na stronie http://www.nid.pl i Wiki Lubi Zabytki) ma przekichane w trójnasób. Po pierwsze niemiecki. Obcy, nie nasz. „Każdy na swój młyn wodę obraca” – rzecze mądrość ludowa. W tym przypadku to musiała być woda na młyn germanizacji albo innych bezeceństw. Po drugie: zabytek techniki to nie zabytek — to przedmiot. Jak się popsuł się to cześć — wyrzucamy, albo kupujemy nowy. Po co komu stary wiatrak? A zresztą jakie zabytki techniki mogą być na wsi? I tu przechodzimy do punktu trzeciego, który wyartykułujemy pełni rewolucyjnego zapału: na wsi oprócz wieśniaków i gnoju nic nie było i nie ma. Tym bardziej nie ma zabytków. To utrwalany przez pokolenia stereotyp, który wlecze się jeszcze z nieodległych czasów pańszczyzny.
To namalowany w latach 1894-1895 obraz Aleksandra Gierymskiego „Trumna chłopska”. Nieszczęśliwi, biedni ludzie siedzą przed drewnianą chałupą. Siedzą bezradni, pogodzeni z losem. Nawet śmierć dziecka nie jest w stanie wyrwać ich z marazmu i otępienia. Czas ani miejsce nie ma tu znaczenia. To nie ludzie – to chłopi, którzy posłusznie jak pies na obrazie trwają przy swoich chałupach. Do życia — do pracy potrafi ich zagnać dopiero Pan. Szlachcic, profesor z miasta, albo panienka Lucy z popularnego serialu. Byle swój. Nigdy obcy – a już na pewno nie Niemiec. No i taki obraz, biernego, wiernego chłopa, którego do życia, czyli do pracy może zagnać tylko Pan trwa do dnia dzisiejszego. Wystarczy spojrzeć na książki dla dzieci, gdzie babcia i dziadek siedzą na ganku. Dziadek pyka z fajeczki, babcia ma kolorową chustkę na głowie. Cierpliwie czekają aż w obejściu pojawi się życie – wnusie z miasta, które pokażą laptop albo tablet.
Obraz namalowano pod koniec XIXw. Jest niewiele starszy od kobylnickiego wiatraka. To wieś, i to wieś. Obraz Gierymskiego pielęgnuje się w Muzeum Narodowym. Pokolenia Polaków będą uczyły się jak wyglądało życie na polskiej wsi w XIX wieku. Wiatrak w Kobylnikach pewnie w końcu zeżre rdza. Przy życiu pozostanie ta wizja przeszłości, którą zechcemy zachować.
Wiatrak odwiedziłem w jesienne, niedzielne przedpołudnie. Mocno wiało. W pewnej chwili chmury przykryły słońce. Natychmiast zrobiło się szaro. Gwałtowny podmuch ułamał sporą gałąź pobliskiego drzewa. Z trzaskiem oderwała się od pnia i uderzyła w ziemię. Wiatrak skrzypiał przeraźliwie i drżał cały. Poczułem się jak bohater „Drogi” Cormaca McCarthy’ego. Po chwili wszystko wróciło do normy. Krajobraz kujawski, mimo że czasami na niego psioczę ma swoje zalety.
Uwagi
Reprodukcję obrazu Aleksandra Gierymskiego „Trumna chłopska”, pobrano ze strony http://wolnelektury.pl, opublikowany powyżej fragment mapy można obejrzeć w pełnej rozdzielczości na stronie http://mapy.amzp.pl/, zdjęcia pochodzą z archiwum autora. Zdjęcie tytułowe przedstawia konstrukcję wiatraka.