Epitafium
Tajemnicze epitafium i opuszczony cmentarz.
W niewielkim lasku we wsi Rożniaty, kilka kilometrów na północ od Kruszwicy znajduje się opuszczony poniemiecki cmentarz. Niewiele z niego zostało. Zapadnięte groby, resztki bramy, postument, na którym kiedyś stała rzeźba anioła. Rzeźby już nie ma, pewnie ją ukradli. Rozszabrowanego cmentarza nie da się uratować, ale może uda się odzyskać pamięć o ludziach tam pochowanych?
Wandale zniszczyli nagrobki. Złodzieje rozebrali resztki ogrodzenia i cmentarną bramę. Nie darowali nawet metalowym literom umieszczonym na postumencie, na którym stała figura anioła.
Wokół walają się śmieci i wypalone znicze. Cmentarz bezpowrotnie ginie, tak jak już zgięła pamięć o ludziach, którzy mieli znaleźć tu wieczny odpoczynek.
Może to ostatnie chwile, by poszukać odpowiedzi na pytanie, kto spoczął na cmentarzu w Rożniatach.
Przed wojną majątek Rożniaty należał do właścicieli pobliskich Kobylnik. Tak więc na myśl przychodzą dwa rody dawnych właścicieli owych wsi: von Schwanenfeld oraz von Wilamowitz-Moellendorff. Cmentarz rodziny von Wilamowitz-Moellendorff znajduje się w Gaju wymysłowickim niedaleko Markowic. Tam też zostali pochowali znakomici przedstawiciele tego rodu, na czele z Ulrichem von Wilamowitz-Moellendorff, światowej sławy filologiem klasycznym oraz Hugonem Wichardtem Theodorem Freiherr von Wilamowitz-Moellendorff — naczelnym prezesem prowincji poznańskiej.
Jednak naturalną koleją rzeczy wydaje się, że cmentarz ma związek z tymi niemieckimi rodami.
Warto jednak zauważyć, że w Rożniatach znajdował się jeszcze jeden cmentarz. Na przedwojennej mapie widać dwie nekropolie:
Interesujący nas cmentarz znajduje się na południu, w lesie. Na północy, obok dawnej szkoły, otoczony drzewami widać jeszcze jeden. Nazwijmy go umownie cmenatrzem „północnym”. Prawdopodobnie chowano tam okolicznych ewangelików. Dzisiaj ten teren jest ogrodzony i dostęp do niego jest utrudniony.
Wróćmy jednak do „naszego” cmentarza w lesie. Kto na nim spoczął? Niestety, z kikutów mocowań liter znajdujących się na postumencie nie udało mi się nic odczytać.
Jednak nie wszystko stracone. Kilka kroków dalej, na ziemi leży potrzaskana płyta, na której zachowały się zatarte inskrypcje.
Przyjrzyjmy się jej więc bliżej. Płyta została rozmyślnie pogruchotana. Największe ubytki widać w jej środku. Czy znalazł się tam portret zmarłego, a może żeliwny krzyż, który skusił złodziei?
Niegdyś piękne, dziś wytarte, zniszczone napisy wyglądają tak:
Cóż można z nich odczytać? Przyznam, że niewiele. Ale z dużą dozą prawdopodobieństwa da się odszyfrować następujące litery i cyfry:
Pierwszy wiersz to zapewne imię i nazwisko zmarłego. Niestety, niewiele da się odczytać. Wydaje się także, że nazwisko zmarłego ma niewiele wspólnego z rodzinami von Schwanenfeld czy von Wilamowitz-Moellendorff.
Zajmijmy się najpierw prawym fragmentem płyty. Widnieją tam ostatnie cyfry trzech różnych dat. Dlaczego są w takiej kolejności? Druga i trzecia wydają się jasne – to daty urodzin i śmierci. Ale co oznacza pierwsza? Spójrzmy więc na lewą stronę tablicy. Czy litery AUP zawarły się w wyrazie hauptmann (kapitan)? Może więc pierwsza data oznacza rok otrzymania tego stopnia wojskowego (Michał Żebrowski http://www.closeddoor.eu/ słusznie zauważa, że jest to numer jednostki, w której służył)? Może mamy do czynienia z żołnierzem?
Zastanawiające są trzy litery poniżej daty śmierci. W języku niemieckim nieczęsto spotyka się zbitek ODZ. Może więc to nazwa miasta? Łódź? No ale co ma wspólnego Łódź z tajemniczym grobem w Rożniatach? Otóż na przełomie listopada i grudnia 1914r. pod Łodzią rozegrała się jedna z największych bitew I wojny światowej. Wojska niemieckie w krwawych walkach z Rosjanami stracili ponad 90 tysięcy żołnierzy. Czy mamy więc do czynienia z jedną z ofiar „bitwy o Łódź”. Myślę, że to całkiem prawdopodobne. Niestety, miałem do dyspozycji tylko niepełne dane niemieckich strat osobowych (Deutschland Verlustlisten im 1. Weltkrieg, 1914-1917) dostępne na stronie ancestry.de. Wyniki nie pozwalają zweryfikować mojej rekonstrukcji.
Reasumując szukamy Niemca żyjącego w latach 1871-1914, który w roku 1894 zdobył stopień kapitana (albo …94 to numer jednostki, w której służył). Poległ pod Łodzią. W imieniu (być może jako druga, trzecia) znajduje się litera T (Otto ?), nazwisko kończy literami ER.
Niestety, nie mamy pewności, czy ta płyta pierwotnie znajdowała się na cmentarzu. Może wcześniej znajdowała się na cmentarzu „północnym”? Przecież przez te kilkadziesiąt lat mogła zostać przeniesiona. Jej kształt, a zwłaszcza sposób mocowania sugeruje, że pierwotnie umieszczono ją w pionie. Na cmentarzu „północnym” widać resztki jakiegoś postumentu. Może tam znajdowała się płyta? Może cmentarz „północny” to właściwie otoczony drzewami pomnik niemieckiego żołnierza poległego w czasie wojny? A może w obliczu zasługi, jaką była śmierć na polu walki pozwolono pochować nieszczęsnego żołnierza na „pańskim” cmentarzu?
Jak widać powyższa próba przywrócenia pamięci ludziom pochowanym w rożniackim cmentarzu jest dość niepewna bo oparta tylko o próbę odczytania napisu na płycie nagrobnej. Co gorsza jej związek z leśnym cmentarzem jest niepewny. Bardziej przypomina rozwiązywanie szarady niż poważne badania. Jestem przekonany, że w archiwach, lub przedwojennej prasie uda się znaleźć więcej konkretnych informacji na temat cmentarzy w Rożniatach.
Tak więc z pewną nadzieją wypada mi napisać…
ciąg dalszy nastąpi…
…a właściwie nastąpiła: przeczytaj część drugą tego wpisu
Aktualizacja
Bardzo mi miło, że tablica wywołała odzew na fejsbukowym profilu znakomitego projektu Lapidaria http://lapidaria.wikidot.com/
W toku dyskusji udało się ustalić
Cyfra 94 to prawdopodobnie numer jednostki (a nie data nadania stopnia)
Litery A.D. i prawdopodobna dalsza litera „N” (jest ona bardzo mocno uszkodzona, ale nie mam przesłanek by twierdzić, że to nie jest „N”) być może oznaczają AN DER N (nad rzeką Ner koło Łodzi)